wtorek, 20 maja 2014

kampania streetcom/playboy, nagroda za aktywnośc - wrażenia

W ostatnim poście wspominałam o nagrodzie za aktywność na którą oczekiwałam. Już sama informacja, że ją dostanę była dla mnie miłym zaskoczeniem, natomiast zawartość paczki zaskoczyła mnie jeszcze bardziej. Spodziewałam się raczej czegoś małego, skromnego i symbolicznego, a tu listonosz przynosi mi całkiem sporych rozmiarów pudełko...




Okazało się, że nagrodą jest żel pod prysznic, dezodorant oraz perfumy. Cały zestaw jest w wersji Play It Sexy,  co mnie ucieszyło bo z dwóch balsamów, które testowałam właśnie sexy przypadł mi do gustu.



Żel pod prysznic pachnie tak samo jak balsam, otula swoją słodyczą, nie każdemu przypadnie do gustu taki cukierkowy zapach, ale ja go uwielbiam, do tego długo utrzymuje się na ciele. Dobrze się pieni - wystarczy niewielka ilość, dlatego sądzę, że będzie wydajny. Dużym plusem jest też fakt, że nie przesusza skóry.




Perfumy pachną nieco inaczej niż balsam i żel, nie jest to już ten waniliowy słodki aromat (choć wanilia pojawia się w składzie, ja jej nie wyczuwam) ale również bardzo ładny.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: różowy grejpfrut, mandarynka, różowy pieprz
nuta serca: herbata jaśminowa, osmanthus, lukrecja
nuta bazowa: wanilia, paczula, drzewo sandałowe, bób tonka
 
Tak samo pachnie mgiełka którą zakupiłam jakiś czas temu. Perfumy są może nieco trwalsze, choć jeżeli mam być szczera nie utrzymują się zbyt długo i śmiem twierdzić, że bardziej opłaca się zakupić mgiełkę, która jest niewiele gorsza pod względem trwałości i duużo tańsza.



Dezodorant jest w sprayu, pachnie z pewnością równie pięknie co reszta zestawu, ale nie używam tego typu dezodorantów. Z tego względu nie testowałam go jeszcze i raczej nie będę, pewnie powędruje on do kogoś innego.




O balsamie wspominałam już w innym poście. Jestem z niego zadowolona, szybko się wchłania, nieźle nawilża i pięknie pachnie.




Cały zestaw jest wg mnie godny polecenia, szczególnie że ceny nie są zbyt  wygórowane i często można trafić na ich promocje w Rossmannie i kupić jeszcze taniej. Ja na pewno wrócę jeszcze do balsamu i żelu pod prysznic, gdy te które mam mi się skończą, na pewno nie kupię dezodorantu (z wcześniej wymienionego powodu) ani perfum, bo choć są ładne to jednak mam innych ulubieńców, ciekawszych zapachowo i dużo trwalszych.



poniedziałek, 12 maja 2014

Rossmann promocja 49% na kolorówkę. Rossmanowy stalker czyli co kupiłam.

Promocje rossmana dobiegły końca. Całe szczęście bo zostałabym bankrutem :)
Obkupiłam się jak nigdy, choć nie obyło się bez problemów. Tydzień podkładów i tydzień kosmetyków do oczu przebiegł gładko, w tygodniu ust niestety nie było już tak różowo. Miałam ustaloną listę potrzebnych produktów, na której znalazły się dwie szminki Bourjois rouge edition velvet, oraz trzy eliksiry z wibo. Pierwszego dnia promocji zastałam puste pułki i nie kupiłam ani jednej pozycji z listy... Rozczarowanie było ogromne, tym bardziej że następnego dnia czekało mnie niemalże to samo, udało mi się dorwać tylko jeden eliksir. Postanowiłam jednak, że się nie poddam i z uporem maniaka chodziłam do Rossmana kiedy tylko się dało(całe szczęście mam blisko i po drodze na uczelnie :)) Całe szczęście, że przewija się tam tyle ludzi, bo inaczej z pewnością ochroniarze i ekspedientki patrzyli by na mnie jak na dziwaka i stalkera widząc mnie po raz kolejny tego samego dnia ;D
Upór jednak się opłacił, do Rossmana zawitałam chyba z piec razy (mam dosyc na jakieś pół roku) i za każdym razem udawało mi się dorwać kolejny produkt do kompletu, zawsze ostatnią sztukę... Finalnie mam wszystko czego chciałam :)
Dodatkowo napatrzyłam się na sceny niczym z cyrku czy tez z zoo, a dokładniej ze strefy dla małpek.
Niektóre kobiety nigdy nie przestaną mnie zadziwiać....Byłam świadkiem przepychanek, wyzwisk i kłótni, podbierania sobie rzeczy z koszyka. Smarowania się gdzie popadnie pełnowartościowymi produktami, bo przecież "testery są ohydne"(tak, dokładnie coś takiego słyszałam)
Nauczyłam się, że każdy kosmetyk który jestem zdecydowana kupić, należy otworzyć i sprawdzić przed podejściem do kasy, gdyby nie to kupiła bym co najmniej dwie rozdziabane przez kogoś szminki. A i tak nie obyło się bez gafy, gdyż dwa razy tego nie sprawdziłam i w domu okazało się, że mimo iż kupiłam dwa eliksiry o różnych numerkach to mają one identyczny kolor( bo ktoś podmienił zatyczki. Do teraz nie wiem który to numer 04 a który 07 ;D), natomiast jeden z cieni mimo zabezpieczeń w formie naklejki miał odbitego palucha... Podsumowując- na promocji w Rossmanie jest jak w dziczy, ale warto zaryzykować, bo można zdobyć wiele fantastycznych kosmetyków niemalże za bezcen :)

Co kupiłam?


1. Puder Rimmel Stay Matt
2.Puder Astr Anti Shine Mattitude
3.Podkład Rimmel Wake me up
4.Korektor Bourjois Healthy mix




1.Tusz Max Factor 2000 calorie
2. Tusz Max Factor False Lash Effect
3.Eyelinery lovely czarny i granatowy
4. Cień do oczu Rimmel Glam Eyes
5.Cień do oczu Maybelline Color Tattoo
6. Cień do oczu Miss Sporty Studio
7. Cień do oczu Essence Metal Glam
(dodatkowo na zdjęciu znajdują się baza z Kobo oraz szminka Astor zakupione w naturze,również na promocji 40 %)

 
  
1.Lakier do paznokci Lovely St. Tropez
2. Lakier do paznokci Miss Sporty Metal Flip
3.Odżywka Loreal 7in1
4.Szminki Bourjois Rouge Edition velvet
5. Eliksiry Wibo (nie wszystkie moje :))
6.Masełko do ust Nivea malinowe

Większośc kosmetyków bardzo mi odpowiada, myślę,  że po dłuższym testowaniu napisze coś więcej o każdym z osobna.
Dodatkowo odbiegając od tematu Rossmana, czekała mnie dziś wspaniała wiadomość. W drodze po sushi(którego nie udało mi się kupić więc owa wiadomość poprawiła mi humor:)) zaskoczył mnie telefon z nieznanego numeru, miła pani poinformowała mnie, że wysyłają mi nagrodę za aktywność w kampanii balsamów playboy. Czekam z niecierpliwością na paczkę, bardzo ciekawa czym jest tajemnicza nagroda. Zainteresowanych odsyłam do notki o kampanii :)





czwartek, 1 maja 2014

Odżywka FEG, tańszy zastępca revitalash czy wielkie rozczarowanie?

Jako że odżywki do rzęs stały się ostatnio bardzo popularne, jestem bombardowana różnymi reklamami i informacjami na ich temat ze wszystkich stron...Jak tu się nie skusić? Oczywiście oczarowana zdjęciami niesamowitych efektów, skrycie marzyłam o wypróbowaniu jednej z tych najpopularniejszych jak revitalash. Kilkukrotnie byłam o krok od zakupu ale jednak zawsze rezygnowałam, z żalem stwierdzając że strasznie ciężko wydać mi 300 zł na buteleczkę o pojemności 3 ml. Rozerwana pomiędzy chęcią posiadania rzęs jak firanki a niechęcią do pozbycia się sporej ilości gotówki zaczęłam szukać informacji o innych odzywkach. Okazało się, że jest ich cała masa, jedne są kosmicznie drogie, inne zaś śmiesznie tanie co jednak niestety zwykle idzie w parze z kiepskim działaniem. Po długich poszukiwaniach udało mi się trafić na odżywkę która mimo niskiej ceny o dziwo miała wiele pochlebnych opinii, niektóre z nich były wręcz bardzo śmiałe głosząc, że jest niewiele gorsza niż te które kosztują krocie. Pomyślałam więc że tyle mogę zaryzykować i zakupiłam pakiecik dwóch odżywek w cenie 60 zł od sprzedającego z dużą ilością pozytywów. Cudów się może nie spodziewałam, ale liczyłam na jakiś efekt, więc byłam nastawiona bardzo pozytywnie.

Specyfik znajduje się w białej "buteleczce" przypominającej tusz do rzęs, pędzelek jest cieniutki i wygodny w aplikacji, sama odzywka jest przezroczysta i dosyć rzadka, nakłada się ją na linii rzęs jak eyeliner. Na aukcji jest napisane, że odżywka zawiera bimatoprost -składnik stosowany w lekach na jaskrę,  czyli cudowny element, który podobno jest właśnie w tych wszystkich drogich odzywkach i to dzięki niemu wzrost rzęs jest tak spektakularny.  Producent zapewnia że efekt powinien być widoczny już po 2-4 tygodniach regularnego używania. Brzmi pięknie? owszem, szkoda że na tym się kończy...



Niektórzy zapewne będą rozczarowani, ale niestety nie odkryłam cudownej odżywki która kosztuje grosze, a działa cuda. Stosuję FEG już drugi miesiąc i jeżeli mam być szczera to nie zauważyłam żadnego efektu... A jako że moje rzęsy są krótkie, proste i jasne to śmiem twierdzić że zauważyła bym nawet najdrobniejszą różnicę. Dodam, że stosuję odżywkę bardzo sumiennie i regularnie. Zawiodłam się, ale jako ze potrząsając buteleczką słyszę ze sporo jej tam jeszcze "chlupocze" to nie spisuje jej na straty, mam zamiar wykorzystać całą i wtedy zaktualizować swoją opinie, choć nie liczę już na żaden cud, ale kto wie :)

niedziela, 27 kwietnia 2014

streetcom i kampania balsamów playboy

Kiedy firma playboy zaczęła wypuszczać swoje kosmetyki nie byłam do nich przekonana, przyznam że logo króliczka kojarzyło mi się głównie z tandetą, sztuczną, pomarańczową opalenizną i przesadnie dużymi sylikonowymi piersiami. Na przestrzeni lat przekonałam się jednak, ze kosmetyki promowane tą marką nie są takie złe. Kiedy dostałam możliwość przetestowania nowych balsamów playboy w kampanii streetcom wiedziałam już, ze będzie to przyjemne doświadczenie... i nie myliłam się. 


Otrzymałam estetyczną paczuszkę, a w niej dwa pełnowymiarowe balsamy, 40 próbek dla koleżanek, oraz ulotki. Balsamy występują w czterech wersjach zapachowych, w moje łapki wpadły VIP i PLAY IT SEXY. Obydwie wersje charakteryzuje estetyczne opakowanie i przystępna cena. Zdecydowanym atutem są piekne zapachy, Vip jest delikatny i subtelny, kwiatowy, natomiast SEXY bardzo słodki i cukierkowy- vaniliowo-piżmowy, zapachy utrzymują się na skórze przez długi czas.

Nawilżenie nie jest może spektakularne, ale jak dla mnie wystarczające( na równi z innymi balsamami znanych marek, które można dostać w podobnych cenach) Dużym plusem jest też szybkie wchłanianie sie , osobiście nie znoszę gdy balsam tworzy na ciele tłustą powłokę która utrzymuje się w nieskończoność, nie pozwalając się ubrać. Jestem zadowolona z balsamów i myślę, że jeszcze po nie sięgnę, szczególnie ze względu na piękny zapach (jestem poważnie zauroczona cukierkową wersją play it sexy) Pozostałe wersje zapachowe to super playboy i play it lovely, które miałam okazję powąchać i stwierdzam, ze te które testuje są najładniejsze, jednak każdy ma swój gust i musi wybrać swojego ulubieńca sam :)



Na koniec kilka słów o streetcom- jest to firma zajmująca się  marketingiem rekomendacji. Po rejestracji KLIK  dostajemy ankiety, które pozwalają poznać nasze upodobania i zainteresowania, dzięki czemu wiadomo czy nadajemy się do danej kampanii. Po zakwalifikowaniu się otrzymujemy paczkę i dzielimy się próbkami ze znajomymi, oraz zdajemy raporty zawierające ich opinie na temat danego produktu. Więcej informacji można znaleźć na ich stronie internetowej.